Filozofia Enitry stawia na rozwój i etykę

Z jednej strony jakość produktu, z drugiej cena i zadowolenie klienta. To nieustanny balans w każdym biznesie. Jednak w wałbrzyskiej firmie Enitra takie dylematy zostały wyeliminowane do minimum. Firma stawia na wysokiej jakości produkty i wyjątkową dbałość o klientów. – To nas wyróżnia w branży zdominowanej przez konkurencyjne duże firmy zagraniczne. U nas każde rozwiązanie jest szyte na miarę – mówi Tadeusz Ratajczyk, Prezes Zarządu Enitry. Zdecydowanie podkreśla, że jako manager i założyciel firmy ma swoją filozofię biznesu, w której dominują etyka i nowe wyzwania.

Co sprawiło, że ponad 21 lat temu, w czasach, kiedy otwieranie działalności gospodarczej nie było popularne, zdecydował się Pan na własny biznes?

– U schyłku PRL-u pracowałem w dużej państwowej firmie, która oczywiście miała się świetnie. Współpracowałem wtedy z wielkimi zachodnimi koncernami, które miały naprawdę potężną produkcję i obsługiwały polskich klientów. Miałem okazję wizytować te firmy i muszę przyznać, że robiły wrażenie, ale miały poważny minus, bo nie były stąd. Traktowały klientów masowo, nie były skłonne dostosowywać się do ich potrzeb. A moim zdaniem, żeby dobrze obsługiwać klientów, trzeba być blisko nich. Wsłuchiwać się w ich potrzeby, wychodzić naprzeciw oczekiwaniom. Rozumiałem to już wtedy. Poza tym, wiele rzeczy mi się nie podobało w tamtych czasach i przede wszystkim chciałem uniknąć marazmu, tak powszechnego w czasach początku transformacji. Dlatego postanowiłem zrobić coś na własny rachunek i postawiłem na swój biznes.

Wkroczył Pan w branżę, w której dominowały przecież duże firmy zagraniczne. Jak one zareagowały na Pana debiut rynkowy?

– Od początku budowałem firmę inną niż tamte i to było od razu zauważone w branży. To, co oferowałem było prototypowe, przygotowywane pod konkretne oczekiwania klientów. I tak jest do tej pory. Enitra nie ma stałej oferty, wszystko jest zmienne. Każde zlecenie jest inne, każde rozwiązanie jest dedykowane danemu klientowi, nawet jeśli powstaje w oparciu o dostępne i powszechne rozwiązania. Koncerny przyjęły mnie, delikatnie mówiąc, bez słowa, to znaczy przyglądały się temu, co robię i milczały. Nie mogę powiedzieć, że ktoś mi specjalnie przeszkadzał w wejściu na rynek, a raczej byłem pod obserwacją konkurencji. Myślano chyba, że mi się nie uda, że sam za moment zniknę z branży, że to się nie powiedzie. Jednak, gdy moja działalność, rozwijana stopniowo, rosła w siłę, próbowano podstępem przejąć moją firmę. Były poważne próby odkupu. Na co ja się nie godziłem i z czym umiejętnie musiałem walczyć. Dziś naszą siłą jest także to, że jesteśmy całkowicie polską i nawet, rzec można, rodzinną firmą.

Był Pan podobno tym, który chciał być pierwszym inwestorem w Wałbrzyskiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej?

– Tak, ale czekałem trzy lata od 1993 r. do 1996  r. i wtedy nie wierzyłem, że strefa powstanie. Widziałem moją firmę, która działa przecież głównie dla przemysłu, w tej przemysłowej strefie. Poczyniłem nawet zaawansowane działania zmierzające do zakupu działki w rejonie, w którym akurat teraz stoi biurowiec strefy. Chciałem tam budować zakład. W  oczekiwaniu na powstanie strefy i konkretne decyzje, zwlekałem z inwestycją. Jednak zrozumiałem, że za długo czekam na powstanie strefy ekonomicznej – nie mając czasu. I tak w 1996 r. rozpocząłem budowę nowej firmy przy ul. 1 Maja. Uważam, że nadal jest za małe, za słabe wsparcie dla polskich małych i średnich firm.

I zdecydował się Pan na budowę Enitry w miejscu, które nie było wtedy, tak jak dziś, atrakcyjnym terenem inwestycyjnym Wałbrzycha.

– Dosłownie na wysypisku śmieci. Tak, firmę budowałem na terenie, gdzie było wysypisko śmieci – gruzowisko. Gdzie nie było pięknej galerii, która swoją drogą utrudnia nam trochę życie, powodując chwilami w naszym rejonie gigantyczne korki. Widziałem potencjał w tym miejscu i jako lokalny patriota chcia- łem zmieniać to miasto. I muszę przyznać, że mam podobną wizję Wałbrzycha, jak obecny prezydent miasta Roman Szełemej. Walczę z bylejakością. Wszystko, co się robi, powinno być bardzo wysokiej jakości, aby służyło przez lata. Polskich firm i Polaków nie stać na tanie rzeczy. Muszą pieniądze wydawać rozsądnie i stawiać na rzeczy z dobrych materiałów, wysokiej jakości, tak aby to, w co inwestują, słu- żyło przez lata. Taka też jest Enitra. Tu wszystko jest przemyślane, zoptymalizowane, nie ma zbędnych ruchów. Długo myślę, zanim zaczynam pracę. Myślenie nie kosztuje, a praca ma już swoje wysokie koszty. Długo myśleć, to wtedy tanio robić i to jest sztuka. rozmowa Filozofia Enitry stawia na rozwój i etykę.

I nie za ciasno Panu teraz w miejscu, gdzie stoi Enitra. Nie kusi Pana, aby wejść na piękne, rozległe tereny strefy ekonomicznej?

– Nawet nie ma mowy. Mam tu już wszystko, czego potrzebuję. Każdy centymetr terenu firmy jest dobrze wykorzystany. Obecnie zakład ma optymalną wielkość i zapewniam, że nigdzie się nie wybieram. Jedyne, co mogę zrobić teraz, to zorganizować czas pracy umaszynowić oraz przejść do skali dwa. A terenu mamy wystarczająco dużo i nowoczesności też u nas nie brakuje. Jestem dumny z tego, że oddaję państwu wszystko, co mu się należy zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa. Płacę wszystko w terminie i nie liczę na ulgi, ani zwolnienia. Mam swoją filozofię biznesu, w której dominuje etyka.

I chyba permanentny rozwój także ma w niej miejsce?

– Zdecydowanie tak, nieustanny rozwój to nasza misja. Tego wymaga od firmy nie tylko moja natura, ale także branża. Kto się nie rozwija, ten się cofa. To pewne.

Jakim jest Pan szefem?

– Niełatwym, ale od szefa nieustannie czegoś się oczekuje. Najchętniej pracownicy widzieliby szefa jak kolegę, ale kiedy dobrze się zastanowią, to wolą jednak, żeby wymagał, ale żeby od niego też można było wymagać – między innymi rzetelności w zapewnieniu im poczucia bezpieczeństwa. Zarówno socjalnego, jak i pod względem warunków pracy. Staram się to robić. I chyba najlepszym dowodem na to są ludzie. Niektórzy są ze mną od początku Enitry, pracują od prawie 20 lat. W zespole mamy cały przekrój, od młodych inżynierów po doświadczoną kadrę, gotową na nowe wyzwania. Największym kapitałem w naszej firmie są ludzie. Chciałbym, aby praca w naszej firmie dała im pozytywne życie.

To jakie teraz wyzwania przed Panem?

– Wyzwania? Ciągle nowe! Ale tak poważnie, to chyba pora myśleć o przekazaniu firmy w  młodsze ręce. Najważniejsze, że pozycja Enitry jest stabilna, firma ma silne fundamenty oraz pozycję i ma plany ekspansji na rynki świata. Teraz można skupić się na stopniowym zwiększaniu produkcji. Ale ciągle myślę i my- ślę, a to faktycznie może zwiastować za chwilę kolejne wyzwania. Jakie? Czas pokaże.

Dziękuję ze rozmowę.

Iwona Petryla

***

Enitra Sp. z o.o. powstała po okresie transformacji gospodarczej w 1996 r. w Wałbrzychu i jako pierwsza firma w Polsce zaczęła produkować nowoczesne pasy napędowe i taśmy transportujące oraz setki innych elementów napędu i transportu. Dzisiaj jest liderem w branży nie tylko w Polsce, ale również w Europie Środkowej. Ma około 5000 odbiorców, w tym 4500 w kraju i  kilkuset klientów zagranicą. Swoje produkty sprzedaje także w Azji, Ameryce Południowej i Stanach Zjednoczonych. Produkcja oparta jest o najnowsze technologie i rozwiązania maszynowe. Nowoczesność jest atutem także pod wzglę- dem logistyki i magazynowana. Firma od początku stosuje metodę zrównoważonego rozwoju, a  logo z charakterystyczną literą „E” na biało-zielonym tle, stało się synonimem gwarantowanej jakości. Od wielu lat Enitra ma wdrożone systemy zarządzana według mię- dzynarodowych norm ISO, m.in. ISO  9001, ISO 14001 oraz PN-N 18001. Posiada także własny system „Higiena +”, oparty na założeniach systemu HACCP oraz opracowany o zalecenia normy 26000 „Kodeks etyki i postępowania w biznesie”. Świętowane niedawno 20-lecie Enitry połączone zostało z otwarciem nowoczesnej hali produkcyjno-montażowej o powierzchni 2600 m. kw. i kubaturze 30 000 metrów sześciennych.

Powiązane artykuły