Nie trzeba być grzecznym, ułożonym i przezroczystym

Marcin Prokop to jeden z najbardziej cenionych i rozchwytywanych polskich konferansjerów, a także dziennikarz, prezenter, laureat nagrody Wiktor 2013 w kategorii Osobowość Medialna. Ma ogromną praktykę zawodową. Był redaktorem naczelnym Machiny, Filmu i Przekroju. W radiu popularność zyskał m.in. jego „Duży wywiad”. Jest niezwykle popularnym prowadzącym liczne programy telewizyjne o bardzo różnym charakterze. Najpopularniejsze to „Mam Talent“ i „Dzień Dobry TVN“. Jest również autorem kilku bestsellerowych książek m.in. „Bóg, kasa i rock’n’roll”. Hobbystycznie zagrał w „M jak miłość“ oraz dubbingował w filmie „Renifer Niko ratuje święta”. Biznesowo związany z Powerspeech.pl – wyspecjalizowaną agencją mówców, skupioną na dostarczaniu klientom sprawdzonych rozwiązań w dziedzinie wystąpień publicznych.

Bez wątpienia jesteś osobą charyzmatyczną z dużym poczuciem humoru, czy to właśnie dzięki tym cechom udało Ci się osiągnąć sukces?

Najważniejsza zasada sukcesu w tej branży, to nie traktować siebie i swojej roli w showbiznesie zbyt poważnie. Po pierwsze jest to rynek bardzo zmienny, gdzie nic nie jest dane na stałe i w dużej mierze zależy od chwilowych mód oraz kaprysów publiczności. Po drugie trzeba być maksymalnie szczerym i prawdziwym w tym, co się robi, bo odbiorcy bezwzględnie wyłapują wszelki fałsz, kabotynizm oraz sztuczne kreowanie wizerunku.

Swoją karierę zawodową rozpocząłeś bardzo wcześnie, bo już w wieku 20 lat jako dziennikarz – publicysta. Pisałeś m.in. dla Przekroju, Gazety Wyborczej i Wprost. Czy dzięki zdobytemu tam doświadczeniu, łatwiej było Ci wejść do świata showbiznesu?

Na pewno pomaga to, że znam showbiznes z obu stron – zarówno z perspektywy opisującego go dziennikarza, jak i uczestnika całego tego cyrku. To powoduje, że od kilkunastu lat udaje mi się dość świadomie kierować swoją karierą, unikać licznych pułapek i nie popełniać błędów, przez które nawet największe gwiazdy miewały poważne wizerunkowe kłopoty.

Skończyłeś studia na wydziale finansów i bankowości, z wykształcenia jesteś specjalistą do spraw marketingu bankowości elektronicznej. Co miało wpływ na wybór zupełnie innej ścieżki kariery?

Pasja i przypadek. Pasja od zawsze pchała mnie w kierunku dziennikarstwa. Już jako uczeń podstawówki wydawałem swoją własną gazetkę, pisałem też dużo do szuflady, robiłem wywiady z nauczycielami i tak dalej. A przypadek spowodował, że gdy jako student napisałem list do mojego ulubionego magazynu „Machina”, odezwał się do mnie redaktor naczelny z pytaniem, czy nie zechciałbym do nich pisać na stałe. Skorzystałem z szansy i… po paru latach sam zostałem redaktorem naczelnym tego pisma.

W biznesie tworzysz zgrany duet z bratem Sebastianem. Co jest filarem tej współpracy?

Z Sebastianem pracujemy od jakichś 5 lat, wcześniej przez ponad dekadę sam zajmowałem się swoimi sprawami, ale w pewnym momencie ich ilość sprawiła, że musiałem zatrudnić kogoś do pomocy. Wybór naturalnie padł na osobę, do której mam pełne zaufanie i która bardzo szybko uczy się nowych rzeczy, czyli na mojego brata. To był doskonały wybór. Dziś mogę śmiało powiedzieć, że jest jednym z najlepszych menedżerów w branży, o którego usługi zabiegają różni znajomi artyści.

Jesteś ambasadorem Agencji Mówców POWERSPEECH.PL. Co to za projekt i jaka misja mu przyświeca?

Projekt integruje w ramach jednej agencji kilkudziesięciu znakomitych specjalistów w różnych dziedzinach, którzy dzielą się swoją wiedzą i doświadczeniem podczas energetycznych, pełnych pasji oraz ciekawych anegdot wystąpień, adresowanych przede wszystkim do firm. Opowiadają o tym, skąd czerpią motywację, jakimi narzędziami budują swój sukces oraz pokazują swoją pracę od kulis, niedostępnych dla szerokiej publiczności.

Czy wzorujesz się na kimś? Kto jest dla Ciebie największym autorytetem?

Nie szukam autorytetów, nie jestem w nikogo ślepo zapatrzony, idę własną drogą. Kiedy 15 lat temu stawiałem pierwsze kroki w telewizji śniadaniowej w TVP, wszyscy wokół mówili mi, że tego nie robi się tak, jak ja. Że trzeba być grzecznym, ułożonym, uprzejmym, przezroczystym, że nie wolno przeginać z żartami, że pewnych rzeczy nie wypada robić na antenie i tak dalej. Gdybym ich wtedy słuchał, nie byłoby mnie dzisiaj w telewizji, bo publiczność polubiła we mnie właśnie tę inność. To, że nie robiłem niczego tak, jak pozostali.

Jesteś aktywny zawodowo na wielu płaszczyznach, skąd czerpiesz inspirację i energię?

Z ciekawości świata, ludzi oraz siebie. Z ciągłego sprawdzania się w rzeczach, których wcześniej nie robiłem. Bawią mnie zmienność, nowe sytuacje, nietypowe wyzwania, ciągła nauka. Gdybym pewnego dnia uznał, że już wszystko potrafię, zmieniłbym branżę.

Kilka lat temu wydałeś dwie książki dla dzieci, w których w zabawny sposób opisujesz jak wyglądało życie w czasach PRL-u. Skąd pomysł na takie przedsięwzięcie?

Z rozmów z 10-letnią córką, która z dużym zainteresowaniem słuchała różnych wspomnień z mojego dzieciństwa, a opowieści o absurdach PRL-u traktowała jako surrealistyczną bajkę, coś na kształt „Alicji w Krainie Czarów”. Nie wierzyła, że tak było naprawdę. Pomyślałem, że to dobry pomysł aby naprawdę zrobić z tego bajkę, przy której rodzice mogliby swoim dzieciakom przybliżyć tamten świat.

Dziękuję  za rozmowę.

Karolina Lubczyńska

Powiązane artykuły