Inwestycje w działalności B+B – motor rozwoju firmy

Mimo ciągłego wzrostu nakładów na działalność badawczo-rozwojową (w 2014 r. wyniosły one ponad 16 mld zł, o 1,75 mld zł więcej niż w roku poprzednim), Polska ma przed sobą długą drogę, aby dogonić najlepszych w Europie innowatorów. Jedną z barier jest niedostateczna współpraca pomiędzy przedsiębiorcami oraz jednostkami badawczymi i naukowymi. O tym, jak barierę tę próbuje przełamać Wrocławskie Centrum Badań EIT+ opowiada Krzysztof Sachs, Wiceprezes Zarządu EIT+.

Jacek Zimoch: – Wrocławskie Centrum Badań EIT+ kończy fazę inwestycyjną, a rozpoczyna działalność operacyjną, otwierane są kolejne laboratoria. Jakie są największe według Pana wyzwania stojące przed tak specyficznym podmiotem, jakim jest EIT+?

Krzysztof Sachs:  – W pierwszym okresie działalności chcemy zbudować markę organizacji nastawionej maksymalnie pro biznesowo i pro kliencko. Chcemy pokazać, że nie tylko posiadamy piękny kampus, laboratoria, doskonałą kadrę naukową, ale przede wszystkim realizujemy zlecenia dla przemysłu i z przemysłem oraz pokazać, w jaki sposób to robimy.

Z całą pewnością jednym z najważniejszych wyzwań stojących przed EIT+ jest zbudowanie filarów, na których opiera się finansowanie organizacji typu RTO (Research and Technology Organisation) jako która chcielibyśmy być pozycjonowani. Konieczne będzie zapewnienie zarówno przychodów, które organizacja pozyskuje samodzielnie – jak przychody komercyjne, granty, o które firma intensywnie się ubiega, ale i finansowania statutowego, tak zwanego finansowania tła, które pokrywa naturalny deficyt organizacji typu RTO.

JZ: – Na ile EIT+ jest innowacyjne? Czy sam pomysł powstania takiej infrastruktury w Polsce, na skalę Europy, czy świata jest unikalny?

KS: – Pomysł jest odwzorowaniem koncepcji, która na zachodzie już istnieje i całkiem sprawnie funkcjonuje, więc jeżeli chodzi o Europę sama idea nie jest unikalna, natomiast jest czymś nowym w Polsce. Pomijając koncepcję instytutów branżowych, które działają w Polsce od długiego czasu, tego typu instytucji, stanowiącej pomost pomiędzy nauką a biznesem o takiej skali i szerokim spektrum możliwości badawczych jak EIT+, która jest mocno nastawiona na współpracę z biznesem, w Polsce jeszcze nie było.

JZ: – Jaki jest Państwa pomysł na zagospodarowanie tej bodaj największej w Polsce komercyjnej infrastruktury badawczo – rozwojowej? Czy jest to przede wszystkim współpraca z biznesem czy z jednostkami naukowymi?

KS:  Zdecydowanie współpraca z biznesem jest dla nas najważniejsza. Nie oznacza to jednak, że będziemy zamykać się czy ograniczać pomysły naszych naukowców na własne badania. Trzeba pamiętać, że w pewien naturalny sposób istotnym źródłem przychodu będą także granty naukowe – w polskim systemie jest to przecież fundament finansowania nauki.

– Tym. co chcemy jednak uczynić naszym wyróżnikiem, są przychody wynikające ze współpracy z biznesem, gdzie tak naprawdę najważniejsze są dwa strumienie. Pierwszym są zapłacone przez biznes faktury za naszą pracę, czy to analityczną, czy badawczą. Drugim, będą wspólne projekty, pozyskiwane i realizowane przez konsorcja złożone z biznesu i EIT+.

– Planujemy też oczywiście komercjalizacje własnych pomysłów. Na chwile obecną mamy kilkadziesiąt zgłoszeń patentowych, i 8 patentów, które są obiecujące pod względem biznesowym i już o tych rozwiązaniach rozmawiamy z dedykowanymi klientami.

– Chcielibyśmy również rozwijać kompetencje w zakresie inkubacji start-upów, ponieważ odnieśliśmy sukces na tym polu – w sumie 70% spółek, które inkubowaliśmy utrzymało się i funkcjonuje na rynku. Są to oczywiście pierwsze doświadczenia, bo dotyczą 14 przedsiębiorstw. Jednak dzięki temu wypracowaliśmy własny, działający model tego typu działalności i jesteśmy przygotowani, by prowadzić więcej projektów tego typu. W planach jest również inkubacja własnych pomysłów.

JZ: – Czy uważacie Państwo, że wrocławski, dolnośląski rynek będzie dla Was wystarczający?

KS: – Absolutnie nie. Skala EIT+ skazuje nas na myślenie – cała Polska i więcej. Mamy już w tej chwili klientów w całej Polsce. Chcemy utrzymywać kontakt z największymi polskimi firmami przemysłowymi – tylko jedna z nich ma siedzibę na Dolnym Śląsku, kilka pozostałych to już jest skala całego kraju. Prawdę mówiąc jest dla nas oczywiste, że musimy wyjść za granicę. Jeżeli rozwiązania, które mamy w tej chwili gotowe, ewidentnie cieszą się zainteresowaniem m.in. polskich firm kosmetycznych, to nie ma żadnego racjonalnego powodu, żeby nie zainteresować nimi czeskich firm kosmetycznych, które są 100 – 200 km stąd.

JZ: – Patrząc na dostępne dla przedsiębiorców programy pomocowe umożliwiające wsparcie prac badawczo-rozwojowych czy budowę instalacji pilotażowych to skazywałyby one Państwa na podwykonawstwo, bo taki model jest promowany w tych programach. Jakie podejście planujecie Państwo przyjąć wobec tych źródeł?

KS: – Jeżeli chodzi o finansowanie z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju – nie mamy preferencji. Prawdopodobnie łatwiej jest nam funkcjonować w konsorcjum, natomiast, myślę, że doskonale sprawdzimy się również jako generalny wykonawca do zadań badawczych czy to finansowanych w ramach programów, o których Pan wspomniał czy też w sytuacji kiedy przedsiębiorca dysponuje po prostu określoną kwotą w ramach swojego autonomicznego budżetu B+R. Najbardziej identyfikujemy się z takim modelem współpracy, w którym jesteśmy pierwsi u klienta, identyfikujemy jego potrzeby, kompletujemy zespół i dopiero wtedy, gdy nasz zespół jest niewystarczający, proponujemy współpracę naszym kolegom z uniwersytetów, uczelni czy innych ośrodków badawczych.

JZ: – W jaki sposób Państwa oferta może być konkurencyjna w stosunku do oferty jednostek naukowych? Czym Wasze podejście albo Wasze usługi będą się różniły od tych, które są oferowane przez Politechnikę Wrocławską lub Uniwersytet Przyrodniczy?

KS: – W niektórych sytuacjach – choć oczywiście nie we wszystkich, jest to przewaga sprzętowa. Mamy w tej chwili sprzęt, który jest bardzo nowoczesny. Niektóre urządzenia albo ich konfiguracje zgromadzone w jednym laboratorium są unikalne. Tak samo unikalne jest to, że nasz laboratoria połączone są w kompatybilny system – ulokowane są w jednym miejscu, w Kampusie Pracze. Daje to gwarancję klientowi, że jego zlecenie zostanie zrealizowane szybko, a także wygodę, że obsługuje go jedna firma, dając jednego doradcę, który koordynuje tę współpracę. Nie chcemy jednak budować długotrwałej przewagi na sprzęcie, który za kilka lat się przecież zestarzeje. Przewagę chcemy budować na podejściu do rynku i do klienta. Po pierwsze – multidyscyplinarność, rozumiana jako szerokie spektrum usług, świadczonych przez naukowców o różnych specjalizacjach, którzy dodatkowo potrafią pracować wspólnie jako zespół, nie w nadzwyczajny, ale w naturalny sposób.

– Drugą kwestią jest probiznesowe podejście – my, w odróżnieniu od kolegów, którzy pracują na uniwersytetach, nie jesteśmy obciążeni dydaktyką, jesteśmy, przede wszystkim, stworzeni właśnie po to, aby pracować dla biznesu. Badania w ramach świadczonych usług, mają pierwszeństwo przed badaniami własnymi, podstawowymi. Posiadamy też zespól specjalistów – doradców technologicznych, którzy opiekują się klientem od początku do końca. Nie są to naukowcy, tylko ludzie z biznesu, rozumiejący potrzeby firm i nastawieni stricte na budowanie długofalowych relacji. Myślę, że jest to właśnie to, na czym w sposób trwały będziemy budować swoją pozycję.

JZ: – Jakich kanałów komunikacji chcecie używać, żeby informować o sobie, promować swoje usługi i osiągnięcia?

KS: – Używamy wszelkich kanałów komunikacji. Mamy zupełnie tradycyjnie rozumianą reklamę polegającą na działaniach „above the line” – ogłoszenia w gazetach itp., ale również prowadzimy niestandardowe działania promocyjne , które mają budować naszą markę niejako przy okazji. Jak choćby „Noc laboratoriów” czy uczestnictwo w całym szeregu różnego rodzaju inicjatyw i akcji społecznych promujących polską naukę poprzez bezpośrednie docieranie.

– Naszym zadaniem jest, żeby każdy w Polsce o nas wiedział. Z drugiej strony, prowadzimy intensywne działania sprzedażowe, bezpośrednio docierając do dużych i bardzo dużych firm przemysłowych. Wszystkich tych, które są „podejrzane” o to, że mogą potencjalnie skłaniać się ku inwestycjom w nowe technologie. Z całą pewnością nie uda nam się z własnej inicjatywy dotrzeć do wszystkich firm średnich, a już na pewno nie do wszystkich małych. Jednak dotarcie do dużych i bardzo dużych określiłbym jako nasz obowiązek – zaanonsować się, poinformować o naszym istnieniu, kompetencjach i o zakresie naszej działalności.

– Trzeba chyba uczciwie powiedzieć, że dopiero za kilka lat będziemy wiedzieli, który z tych kanałów przynosi większe przychody. Na dzień dzisiejszy oba uważamy za równie ważne. Z całą pewnością nie powinniśmy być pasywni i czekać na to, o co nas biznes poprosi – mamy poczucie, że powinniśmy być kreatywni i ponadprzeciętnie aktywni.

JZ: – Z tego co Pan mówi, z oczywistych względów, wynika że w pierwszej kolejności będziecie się skupiać na dużym czy bardzo dużym przemyśle, który tego będzie potrzebował?

KS: – W takim sensie, naszego świadomego docierania to pewnie tak, ponieważ trudno byłoby nam dotrzeć w sposób efektywny do małych i średnich podmiotów, ze względu na ich ilość.

– Niekoniecznie jednak naszym głównym partnerem z definicji będą duże firmy. Są one, wydawałoby się, oczywistym wyborem – to one mają największe budżety na B+R, jednak największe unijne dofinansowania przyznawane są małym i średnim przedsiębiorstwom. Zatem powiedziałbym, pod względem regulacyjnym jesteśmy również przesunięci w stronę małych i średnich przedsiębiorstw.

JZ: – Czy są jakieś szczególne branże, na których chcielibyście się skupić?

KS: – Tak. Wynikają one z ze specjalizacji naszych laboratoriów – posiadamy laboratoria nanotechnologiczne i biotechnologiczne.

– Jeżeli chodzi o biotechnologię to w sposób naturalny nasuwają się branża medyczna, farmaceutyczna, spożywcza i kosmetyczna. Trochę trudniej jest w jednoznaczny sposób zdefiniować docelową branżę, jeżeli chodzi o nanotechnologię. Tutaj zakres działań jest znacznie szerszy – z jednej strony to jest branża elektroniczna, ale również branża budowlana, motoryzacja, przemysł kosmiczny, lotniczy, energetyka poprzez fotowoltaikę czy szerzej fotonikę, którą mamy dobrze rozwiniętą. Specyficzną branżą, która jest dla nas bardzo ważna, ze względu na sąsiedztwo, jest branża wydobywcza.

– Deklaracja może być jednak tylko jedna – nie zamykamy się na żaden z przemysłów i w ramach swoich możliwości będziemy wspierać naszą wiedzą i umiejętnościami każdy dobry pomysł.

JZ: – Patrząc na całą sytuację z drugiej strony – co według Pana jest podstawową blokadą, aby polscy przedsiębiorcy mocniej zaangażowali się w działalność badawczo-rozwojową? Czy to jest jakaś polska cecha powiedzmy endemiczna czy specyfika naszej gospodarki?

KS: – Wydaje mi się, że polskie firmy nie mają na tyle stabilnej pozycji, żeby mogły sobie pozwolić na duże ryzyko finansowe. Prowadzenie prawdziwej działalności B+R, czyli wchodzenie w eksperymenty, które absolutnie mogą się nie udać, jest po prostu ryzykowne. Aby sprostać takiemu wyzwaniu trzeba mieć odłożone fundusze i dobrą marżę. My, Polacy, na pewno nie jesteśmy niekreatywni. To, co nas hamuje w innowacyjności to bariera kapitałowa, bariera wejścia. Widać to wyraźnie na przykładzie IT – bariera kapitałowa w tej branży jest trochę niższa (dużo pracy ludzkiej, ale niekoniecznie trzeba inwestować w drogi sprzęt) – potrafimy zatem tworzyć doskonały software na światowym poziomie. Do ryzyka, jakim jest inwestycja w bardzo drogi sprzęt lub badania, jeszcze nie dorośliśmy jako firmy.

– Przedsiębiorcy powinni jednak zrozumieć, że w ich interesie jest finansowanie działalności badawczo-rozwojowej czy to z dofinansowaniem, czy nawet bez wsparcia publicznego. Podoba mi się zdanie, które pewnie jest odrobine przesadzone, ale kierunkowo słuszne, a które szef KGHM powiedział parę miesięcy temu – „firma, która nie będzie inwestowała w B+R, za 5 lat nie będzie istnieć”. To pewnie drobna przesada, są przecież firmy mniej innowacyjne, w niektórych sektorach, które będą funkcjonować latami. Jednak mam nadzieję, że przedsiębiorcy zrozumieją, że największa marża jest tam, gdzie jest innowacyjność.

JZ: – Ostatnio w czasie obchodów 150-lecia firmy BASF, które organizowane były w Kampusie EIT+, BASF bardzo pochlebnie wyrażali się o EIT+ i Państwa chwalił…

KS: – To jest przykład jednej z pierwszych i już bardzo dobrej synergii – BASF zainwestował we współpracę z EIT+ sponsorując nasz bardzo ciekawy i ważny dla nas, CSRowy projekt, czyli Humanitarium. Wzajemnie wzmacnialiśmy efekt promocyjny. Sama organizacja uroczystości z okazji 150-lecia BASF zorganizowana na terenie naszego Kampusu Pracze, też na pewno nam bardzo pomogła. Takich działań jest dużo. Myślę, że obiektywnie dużo o nas słychać w ostatnim czasie …

JZ: – Staliście swoistym aktywem Wrocławia, przy ubieganiu się o inwestycje zagraniczne. Jaką ofertę mają Państwo w planach dla inwestorów, którzy dopiero rozważają inwestycję?

KS: – Mam nadzieję, że będzie ona wielowymiarowa – poza dostępnością infrastruktury na naprawdę światowym poziomie, pojawił się m.in. pomysł, aby stworzyć specjalne strefy ekonomiczne, które będą szczególnie wspierały działalność badawczo rozwojową, tak zwane Strefy 2.0.

– Gdyby taka strefa powstała w obrębie Kampusu Pracze, byłoby to naturalne miejsce lokowania działalności badawczo-rozwojowej, zgodnie zresztą z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego. W Kampusie jest już EIT+, wokół mamy trzy firmy technologiczne, niedługo powinny powstać dwie następne – infrastruktura będzie się rozrastać. W związku z tym „ferment naukowy” w Kampusie Pracze już istnieje i będzie go, mam nadzieję, coraz więcej.

– Dajemy odpowiedź każdemu podmiotowi, który przyjeżdża do Wrocławia i zastanawia się „gdzie ulokować moje centrum badawczo-rozwojowe”? Odpowiedź EIT+ już teraz jest prosta: w Kampusie Pracze – jest tu gotowy budynek, infrastruktura, dostępna jest aparatura i naukowcy, którzy działają w układzie usługowym. Inwestor mógłby zbudować jedno laboratorium, a kolejne cztery komplementarne będą dla niego dostępne od razu. Jeżeli do powyższego dodamy rozwiązania fiskalne – takie jak zwolnienie z podatku od nieruchomości, co jest w gestii miasta, strefę czy nową ulgę na B+R w CIT, to można swobodnie powiedzieć, że powstała we Wrocławiu, w Kampusie Pracze infrastruktura czy nawet ekosystem sprzyjający temu, żeby klaster technologiczny się rozwijał i sprawnie funkcjonował.

JZ: – Czy absolwent wrocławskich uczelni może u państwa znaleźć pracę? Czy jest dla Państwa odpowiednim zasobem, żeby dołączyć do zespołu?

KS: – Myślę, że warto wspomnieć, iż jeżeli chodzi o Wrocław to zasoby, pod względem organizacyjno- technicznym, są bardzo dobre. Mamy jedną z najlepszych Politechnik w Polsce, mamy najlepszy w Polsce park technologiczny z własnymi laboratoriami i urządzeniami, które są do dyspozycji najemców. Mamy wreszcie największe w Polsce RTO czyli EIT+, a oprócz tego – Uniwersytet Przyrodniczy, Uniwersytet Medyczny i odpowiednie wydziały Uniwersytetu Wrocławskiego.

– Nasze Humanitarium należy traktować jako działalność popularyzatorską, prowadzoną w celu zaszczepienia wśród dzieciaków i młodzieży miłości do nauk ścisłych. Chcemy je „zarazić” chemią, fizyką… Absolutnie nie konkurujemy z Politechniką czy Uniwersytetem Przyrodniczym procesem dydaktycznym. Chociaż myślę, że powinniśmy współpracować w tym zakresie.

– Przykładowo, nic nie stoi na przeszkodzie, aby przewody doktorskie Politechniki czy Uniwersytetu Przyrodniczego, w takim wycinku, w jakim nasza baza sprzętowa jest odmienna od uczelnianej, były prowadzone przy wykorzystaniu naszego sprzętu. Być może nawet w kooperacji z naszymi zespołami naukowymi. Chcemy również, aby absolwenci, którzy nie zostali na uczelni, przyglądali się EiT+ jako jednemu z pracodawców. Podsumowując bardzo chętnie zatrudnimy najlepszych absolwentów wrocławskich uczelni wyższych.

JZ: – Podsumowując całą naszą rozmowę: jaki jest Wasz przekaz dla przedsiębiorców wrocławskich, dolnośląskich czy krajowych? Dlaczego warto z EIT+ korzystać?

KS: – Powód, dla którego należy z nami rozmawiać jest prosty. Powinien o nim wiedzieć, każdy przedsiębiorca, który myśli o sobie w kategoriach technologicznych, chce być innowacyjny i wie, że powinien prowadzić działalność badawczo-rozwojową, zdaje sobie sprawę, że ta działalność ma dużą kapitałową barierę wejścia należy zainwestować w sprzęt, pracowników itd. Jest na to odpowiedź – ktoś już zainwestował – z pieniędzy UE powstał ogromny kampus, z pieniędzy rządowych i samorządowych zatrudnił ludzi, którzy teraz są do dyspozycji. Oczywiście, jeżeli uruchamiamy program badawczy, to należy koszty tego programu, przynajmniej w zakresie kosztów pośrednich pokryć. Co ważne – EIT+ jest organizacją non-profit, co oznacza, że dla nas pokrycie kosztów bezpośrednich współpracy może być wystarczające, by wejść do wspólnego przedsięwzięcia z przedsiębiorcą.

– Dodatkowo – nie mamy problemu z elastycznym podejściem do własności intelektualnej. Jesteśmy w stanie współpracować w każdym formacie. Począwszy od scenariusza, w którym wymyślony i opatentowany przez nas wynalazek jest licencjonowany do przedsiębiorcy, skończywszy na przypadku, w którym przedsiębiorca, który płaci określoną ilość pieniędzy, żeby pokryć koszt prowadzonej przez nas działalności oczekuje pełnej własności w stosunku do rezultatów naszej pracy. Pomiędzy tymi dwoma skrajnościami rozważymy każdą inną formułę – np. współwłasność.

– Nie mamy żadnego powodu, żeby wykluczyć jakikolwiek model działalności. Nie należy się obawiać, że nie udostępnimy praw do własności intelektualnej.

(Kris)

Powiązane artykuły