10 miliardów dolarów czeka na tych, którzy sięgną po pieniądze na B+R.
Tyle daje unia. To więcej niż w poprzedniej perspektywie finansowej. Pieniądze mają być wydawane na wspieranie badań, rozwój technologii oraz innowacji dla polskich firm. Priorytetem jest poprawienie współpracy między biznesem a naukowcami. Innowacje technologiczne mają znaleźć swoje praktyczne zastosowanie w gospodarce.
Ze środków unijnych, jak zwraca uwagę serwis samorządowy wrocław.pl, na rozwój innowacji chce skorzystać również wrocławski biznes.
– W nowej perspektywie finansowej będzie znacznie więcej pieniędzy nie tylko na sferę B+R, ale przede wszystkim na skomercjalizowanie tego typu projektów – wyjaśnia Marcin Tarasiuk, dyrektor operacyjny i członek zarządu Synaptise S.A. – Takie wsparcie jest niezbędne dla naukowców, którzy bez niego nie mogliby sobie pozwolić na rozwój i wdrożenie swoich pomysłów na rynek.
Wrocławskie firmy już skorzystały na dotacjach w B+R. Firma Stem Cells Spin w ubiegłym roku spółka ta otrzymała aż 57 mln zł z programu Demonstrator + Narodowego Centrum Badań i Rozwoju na rozwój projektu innowacyjnej linii do wytwarzania wyrobów medycznych i leków opartych na komórkach macierzystych MIC-1.
– Dofinansowanie działalności ze środków unijnych może być kamieniem milowym w działalności przedsiębiorstwa – mówi Grzegorz Smak, członek zarządu oraz dyrektor generalny spółki Stem Cells Spin. – Dzięki dofinansowaniu naszego przedsięwzięcia obecnie finalizujemy już prace nad budową nowoczesnej linii produkcyjnej dla wyrobów medycznych i leków. Po etapie prototypów, przyjdzie czas na produkty dostępne powszechnie, które mają szansę zrewolucjonizować leczenie wielu chorób, zwłaszcza w zakresie medycyny regeneracyjnej. To wymaga lat, nakładów finansowych, ale nie byłoby możliwe bez dodatkowego wsparcia.
Jak argumentują wrocławscy przedsiębiorcy, nowoczesne projekty nie zawsze wiążą się z ogromnymi naukowymi przedsięwzięciami.
– Chodzi przede wszystkim o to, aby pokazać, że nasz projekt ma szanse na rynku – mówi Marcin Tarasiuk. – Jeśli np. wymyślimy mało skomplikowane urządzenie, które w całkiem nowy sposób pozwoli otworzyć jajko na miękko i znajdą się chętni na jego zakup, to również będzie to produkt innowacyjny. Obecnie w nieinnowacyjne projekty się nie inwestuje. Nie ma po co z nimi wchodzić na rynek, gdyż nie mają szans na sukces. Innowacje to zwykle rozwiązania tańsze, nowoczesne i prostsze w obsłudze. Dlatego wszystkie projekty trzeba skonfrontować z rynkiem, a naukowcy bez żadnego wsparcia, często mają z tym duży problem.
W rozwoju innowacyjności pomaga także rząd. Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego stworzyło pakiet instrumentów, które służą zacieśnianiu efektywnej współpracy nauki i gospodarki napędzającej polskie innowacje. Są wśród nich inicjatywy kształcące menedżerów innowacji, m.in. Top 500 Innovators czy Inkubatory Przedsiębiorczości.
– Potrzeba nam ludzi – pośredników i mediatorów, rozumiejących potrzeby wszystkich stron. Dbamy o przygotowanie takich kadr, tworzymy specjalne programy – mówiła minister nauki i szkolnictwa wyższego prof. Lena Kolarska-Bobińska na czerwcowym spotkaniu we Wrocławiu. Tworzenie ekosystemu innowacji to także rozwiązania finansowe, prawne i legislacyjne stymulujące.
(Pa)