Muzeum z „moto-emocjami”

Wiele cennych eksponatów dla światowego motorsportu znalazło swoje bezpieczne miejsce w Wałbrzychu. O pamięć dla przedmiotów i ludzi nieustannie walczy Jerzy Mazur, prywatny przedsiębiorca, wielokrotny mistrz Polski i Europy w wielu dyscyplinach, a także pierwszy w historii Polak na mecie Rajdu Dakar. Z założycielem wyjątkowego Muzeum Górnictwa i Sportów Motorowych w Wałbrzychu, który ciągle poszerza swoje zbiory, rozmawiamy z okazji Międzynarodowego Dnia Muzeów, corocznego święta obchodzonego 18 maja.

Co było impulsem do stworzenia Muzeum Górnictwa i Sportów Motorowych w Wałbrzychu?

Chciałem znaleźć godne miejsce dla wielu pamiątek związanych z motorsportem, jakie posiadam. Początkowo zamierzałem zgromadzić tam wszystko to, co wiązało się z moimi startami w rajdach i wyścigach, a także w Dakarze oraz z wieloma wyprawami o charakterze motoryzacyjnym, w których uczestniczyłem. Jednak szybko to miejsce nabrało zdecydowanie szerszego wymiaru, gdyż wielu zawodników zwróciło się do mnie z propozycją przekazania swoich pamiątek: zdjęć, pucharów, kombinezonów, a nawet pojazdów. W związku z tym, że moja firma mieści się na terenie historycznym dla Wałbrzycha, tak silnie przecież związanego w górnictwem, nie mogłem, tej nieustannie rosnącej kolekcji, nazwać inaczej jak właśnie Muzeum Górnictwa i Sportów Motorowych.

Który z eksponatów jest dla Pana najcenniejszy?

Nie mogę jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, bo to nie są zwykłe eksponaty. To w większości są przedmioty, które wiążą się z ogromnymi emocjami, w sposób naturalny towarzyszącymi sportowej rywalizacji. Mają tak silny ładunek emocjonalny, bo mają na sobie pot ciężkiej pracy i widziały łzy – niekiedy szczęścia, a czasem porażki. Nie można zatem ich określać w kategoriach ceny, bo wszystkie są bezcenne. Mogę powiedzieć jednak, że mam wiele bardzo ciekawych eksponatów. Swoje sportowe stroje, kaski, a nawet pojazdy przekazali mi wybitni mistrzowie, m.in. Krzysztof Hołowczyc, Adam Małysz, Robert Kubica, Maciej Wisławski, Xavier Panseri, Maciej Szczepaniak,Jarosław Baran a nawet Nasser Al-Attiyah.

Zatem, które są najciekawsze?

Wśród wielu unikatowych samochodów mam między innymi replikę Stara 266, tego którym pokonywałem Rajd Dakar w 1988. Wśród licznych pojazdów rajdowych i wyścigowych jest też Toyota Cellica Krzysztofa Hołowczyca, która spłonęła podczas Rajdu Niemiec. Mam jeden z kasków przekazanych polskim motocyklistom przez Jana Pawła II, którzy wybrali się na mistrzostwa świata do Włoch w kaskach rzemieślniczych, niehomologowanych i nie zostali dopuszczeni do wyścigu. W Muzeum stoi także mosięzna statuetka beduina za zajęcie 3. miejsca oraz kombinezony Hołka i Xaviera w których walczyli na Dakarze w 2015r – to historyczny wynik Polaka w tych zawodach.Rzeczy z autografami F.Alonso,K.Raikonena,L.Hamiltona,ekspozycja Ayrtona Senny. Mógłbym długo wymieniać, ale po prostu zapraszam do odwiedzenia Muzeum i zobaczenia zbiorów na własne oczy.

Czy prowadząc prywatne muzeum otrzymuje Pan jakieś wsparcie ze środków zewnętrznych?

Ani grosza! Wszystko jest moją prywatną inicjatywą i jednocześnie moim prywatnym kosztem. Nie otrzymuję żadnych dotacji i nikt się do mnie ze wsparciem nie zwraca, pomimo, że wiele instytucji państwowych, w tym miejskich, ustawowo zobowiązane jest do wsparcia w tym finansowego na utrzymanie chociażby obiektów wpisanych w rejestr zabytków, tym bardziej związanych z historią Wałbrzycha czyli górnictwem. Mimo tego traktuję to jako swoją życiową misję, bo szanuję 500-letni trud ludzi, którzy tworzyli miejsce, w którym się urodziłem, żyję ja i moi bliscy. Sporty motorowe zajmują wyjątkowe miejsce w moim życiu, bo zawodnikiem i sportowcem jest się na całe życie. Uważam, że trzeba to manifestować nie tylko osiągając sportowe sukcesy, ale zaświadczać o tym każdego dnia, swoją postawą, determinacją i pracowitością. Nie wszystko, co w życiu robimy należy przeliczać na pieniądze, są sprawy ważniejsze, a przede wszystkim to, co możemy zrobić dla innych.

Z pana inicjatywy ulica, przy której ma siedzibę Muzeum, nosi imię Ayrtona Senny. Dlaczego akurat tego sportowca zechciał Pan uhonorować?

To hołd dla wyjątkowego człowieka, zmarłego tragicznie brazylijskiego kierowcy wyścigowego, trzykrotnego Mistrza Świata Formuły 1. Ale to nie tylko hołd dla wspaniałego sportowca, ale przede wszystkim hołd dla człowieka, który pomagał najbardziej potrzebującym – dzieciom pokrzywdzonym przez los. Można zdobywać sławę, kolejne tytuły, ale dostrzegać innych – to rzecz niezwykła.

Dziękuję za rozmowę.

Karolina Lubczyńska