Sekretny ogród księżnej Daisy

– Gdziekolwiek mieszkałam kreowałam tam, jak mówią Włosi, sekretny ogród – pisała w drugim tomie swoich pamiętników księżna Daisy von Pless. Sekretny ogród księżnej Daisy jest w tym roku tematem przewodnim XXXIII Festiwalu Kwiatów i Sztuki w Zamku Książ w Wałbrzychu, który odbędzie się w dniach 29 kwietnia – 3 maja. – Kiedykolwiek żywię jakieś wątpliwości, mam w zwyczaju zwracać się do natury po pomoc i wskazówki i prawie zawsze je tam znajduję.

Pracownicy Zamku Książ prezentują zapiski najsłynniejszej mieszkanki Zamku Książ. Fragmenty dotyczące ogrodów księżnej Daisy von Pless (1873-1943) w Książu, jej pasji ogrodniczej i umiłowania natury pochodzą z drugiego tomu jej pamiętników pt. „Lepiej przemilczeć”. Książkę wydał w 2013 roku Zamek Książ w Wałbrzychu przy współpracy Fundacji Księżnej Daisy von Pless w przekładzie na język polski autorstwa Barbary Borkowy.

O potrzebie sekretnego ogrodu:

-Gdziekolwiek mieszkałam kreowałam tam, jak mówią Włosi, sekretny ogród. W Książu miałam kilka ogrodów; w każdym kwitły kwiaty tylko jednego koloru. Później stworzyłam swój „sekretny ogród“, „ogród Dzieci“ i „ogród przyjaźni“. Wszystkie zaprojektowałam sama w części olbrzymiego parku, zwanej Schwarzengraben, czyli czarną mogiłą . Nie lubiąc ponurego wydźwięku tej nazwy, zmieniłam ją później na Ma Fantaisie, a swoje ogrody, pod wpływem mody na Daleki Wschód, zaczęłam nazywać Ogrodem Kamy.

O własnym „sekretnym ogrodzie“ w Książu:

-Po jego obu stronach i na końcu znajdowały się podwójne zielne rabatki, przedzielone pasami krótko przystrzyżonego trawnika, na których po środku stały stare zegary słoneczne. Gdzieniegdzie, spoza przyciętego żywopłotu z cisów, wyskakiwały rzeźby. Na tyłach najdalszej rabatki posadziłam wszelkiego rodzaju bzy, azalie, złotokapy, wonne jaśminowce, japońskie pigowce, białe i różowe głogi oraz inne kwitnące drzewa i krzaki, które z końcem maja i w czerwcu otaczały ją cudowną ramą kolorów.

Wewnątrz, na krawędziach trawnika i wokół ogrodu biegł niski stary mur, a w jego sąsiedztwie zakrzywiony rząd bukszpanów. Nazywałam go moim łańcuchem myśli, ponieważ tu i ówdzie zwisały z niego na krótkich czerwonych i zielonych łańcuchach małe pojemniki w kształcie serc lub koniczynek, które wypełniłam ukochanymi kwiatami, bo wprowadzały mnie w nastrój marzeń: fiołkami, heliotropami, konwaliami, centyfoliami, różami piżmowymi i ciemiernikami.

Z każdego rogu ogrodu wychodziła żwirowa ścieżka zwieńczona kwiecistymi łukami z róż, klematisów i dzikiego wina. Ścieżki te zbiegały się w środku, gdzie łączyła je metalowa pergola, również pokryta pnączem. Do niej to moje dzieci uciekały przed letnimi deszczami.

Na końcu ogrodu znajdowała się zielona skarpa, przekształcona później w rosarium, przez całą szerokość której biegły stopnie, albo raczej wąskie tarasy z różami na szczytach i bluszczem na przednich ścianach. Na krańcach skarpy, w cieniu starych lip zaaranżowałam szerokie tarasy z kamienną balustradą opartą na niskim murze zakrytym różowymi, białymi i żółtymi różami gatunków William Allen Richardson i Crimson Rambler.

O wolności i ogrodach wyobraźni:

-Lubię swój ogród, ponieważ przypomina mi dzieciństwo, a poza tym wiem doskonale gdzie rośnie w nim każdy kwiatek. Ale ku prawdziwej radości i upojeniu naturą, proszę mi dać przestrzeń i nieskończoność; nie płoty, lecz wolność, w jakiej moje myśli zabłądzą do przepięknych ogrodów wyobraźni.

O lesie-ogrodzie:

-W czerwcu, moim ulubionym ogrodem w Książu był jednak las – z mnóstwem dziwnych kwiatów i białymi konwaliami tak wysokimi, jak angielskie niebieskie dzwonki. Miałam w zwyczaju leżeć z książką wśród tego pysznego, szczerego piękna, oddychać jego zapachem i rozważać czy jestem bardzo nieszczęśliwa, czy tylko smutnie szczęśliwa.

O czterech porach roku w Książu:

-Wiosną, która przychodzi do wschodniej Europy później, niż gdzie indziej, eksplozja owocowych i innych kwitnących drzew jest oszałamiająco urocza; piękno lata leży w jego przemożnym bogactwie; jesienią, lasy śpiewające nutami tysiąca kolorów przenoszą nas do niebios; a zima, z kryształowymi drzewami wyskakującymi ze śniegowych pustyni, jest jedną niekończącą się krainą z baśni.

O byciu angielską ogrodniczką:

-Ta miłość do ogrodnictwa, dzielona także przez Shelagh, jest chyba naszym najcenniejszym i najtrwalszym dziedzictwem po kochanej Patsy, która robiła ogrody wszędzie gdzie się znalazła. Myślę, że jest to specyficznie angielskie, bo za granicą ogrody przy wielkich rezydencjach, przynajmniej tych, w których się zatrzymywałam, były zawsze zakładane przez profesjonalistów lub służbę.

O burzy w książańskich ogrodach:

-Wydaje mi się, że najbardziej jednak kochałam Książ, kiedy latem najmniejszy dźwięk zamierał w bezruchu, a w powietrzu unosiła się głęboka cisza przed burzą. I nagle burza się zrywała! Nigdy w Anglii nie widziałam takich piorunów. Niebo, zamiast niebieskiego lub szarego, robiło się koloru brązowo żółtego, liście zaczynały latać i wirować uderzając o okna, a wzrastający stopniowo wiatr natężał się jak w muzycznym rekwiem. Po czym zapadała głęboka ciemność rozrywana piorunami, których błyski rozświetlały całą okolicę, tak że można było zobaczyć przez moment nawet miasto oddalone o czternaście mil. Potem znów robiło się ciemno. Burza ryczała i tłukła się po lesie, budząc echo w górach i trzęsąc starymi budynkami. Schowana dla osłony w niszy muru, myślałam o swoich biednych kwiatkach i pozrywanych pękach róż, o drzewach które zapewne straciły swoje najdumniejsze konary i o ogrodzie na tarasie wypielęgnowanym jak światowa dama, a teraz wyglądającym też jak ona, ale bez makijażu. Kocham burzę z jej brutalnością, bo wydaje mi się w niej podobna do naszego życia.

O równości w świecie roślin:

-Drzewa i kwiaty mają swoje korzenie głęboko w ziemi, ale żeby przeżyć muszą posiadać własną wrodzoną siłę, bez względu na pochodzenie. Wyskakują z gruntu i natychmiast odwracają się w kierunku słońca po światło i życie tego dnia i tej godziny, nie oczekując że dawne promienie słoneczne, które grzały ich gatunek, będą częścią ich pokarmu.

O ogrodzie pełnym barw:

4 sierpnia 1905. Książ: Piszę w swoim ogrodzie. Naczelny ogrodnik ma zamiłowanie do białego koloru: białe stokrotki, białe dalie, białe lilie, białe róże, a według mnie ogród powinien być pełen barw!

O „życiu na słońcu, w ogrodzie”:

2 czerwca 1904. Książ: Wczoraj spędziłam cały dzień z ogrodnikami, rozważając z nimi plany stworzenia niecodziennych aranżacji (które prawdopodobnie nie dojdą do skutku). Kiedy wróciłam do domu, zjadłam obiad w swoim buduarze, przy otwartym oknie i przygaszonych lampach. Czasami chciałabym móc zachowywać się, jak dyktuje natura, jak zwierzę, żyć na słońcu w ogrodzie, jeść kiedy jestem głodna (i to tylko jedną rzecz), bez obowiązku punktualnego zjawiania się na obiad lub lunch, siadania do stołu nakrytego obrusem, studiowania menu i bycia obserwowaną przez postawnego lokaja.

O własnoręcznych nasadzeniach:

21 października 1906. Książ: Wczoraj zjadłam lunch z Hanselem w Schwarzengraben, a potem posadziłam parę cudownych czerwonolistnych dębów jesiennych, koniczynę, wiązy przy bzach i złotokap. Każde miejsce sama oznaczyłam. Mam nadzieję, że mój mały ogródek ślicznie się rozrośnie.

O podwieczorku w „ogrodzie Kamy”:

15 czerwca 1914, Książ: Wczoraj zrobiliśmy sobie podwieczorek w moim ogrodzie w Schwarzengraben, którego nazwę, zbyt smutną na tak urocze miejsce, zmieniłam na „Ogród Kamy“, co w języku hindi znaczy: pamięć, miłość, nadzieja, moc, pokój, jednym słowem wszystko za czym tęskni serce. Jest w nim pełno kwiatów

MaJa

Powiązane artykuły