Sytuacja na rynku pracy wymusi inwestycje w HR

Na przestrzeni ostatnich lat firmy chętnie informatyzowały obszar finansów, produkcji czy logistyki, ale z dystansem podchodziły do inwestycji w systemy IT wspierające zarządzanie kapitałem ludzkim. W efekcie jesteśmy jednym z najciężej pracujących społeczeństw w Europie. Według OECD spędzamy w pracy przynajmniej 40 godzin tygodniowo – tyle samo co kilkanaście lat temu.

Według danych Organizacji Współpracy i Rozwoju (OECD), znacznie krócej pracują od nas Holendrzy (30 godzin), Duńczycy, (33,6), Szwajcarzy (35) czy Irlandczycy (35,4). Można to wytłumaczyć tym, że mieszkańcy zamożnych europejskich krajów nie muszą pracować tyle, co obywatele krajów rozwijających się. Sęk jednak w tym, że mniej czasu w pracy spędzają także przedstawiciele nacji „na dorobku” – Czesi, Węgrzy czy Estończycy. Dłużej od nas pracują tylko Grecy – ponad 42 godziny w tygodniu. Już jednak z tej perspektywy widać, że czas pracy nie musi przekładać się na jej wydajność.

Człowiek za burtą

Mimo upływu lat średni czas pracy w Polsce się nie zmienia. Według raportu OECD, Polacy spędzają dziś w pracy niemal tyle samo czasu, co w 2000 r. Wynika to nie tylko z naszych ambicji i chęci dogonienia bogatszych krajów, ale także zaniedbań w obszarze zarządzania zasobami ludzkimi. W czasie kryzysu czy spowolnienia gospodarczego, marketing oraz HR są tymi obszarami, w których najczęściej tnie się koszty. Nie inaczej było na przestrzeni ostatnich kilku lat.

Z badań firmy doradczej Hay Group wynika, że w ubiegłym roku aż 94% dyrektorów personalnych zmniejszyło zespół w wyniku oszczędności wprowadzonych przez pracodawców. Ta polityka oszczędności znalazła też swoje odbicie w ostrożnym podejściu do inwestycji informatycznych.

– Gdyby zapytać prezesów firm, co jest najcenniejszym aktywem w przedsiębiorstwie, zdecydowana większość z nich bez wahania odpowiedziałaby, że człowiek. W praktyce jednak jest on zwykle tym ogniwem w firmie, o którym zapomniano realizując projekty informatyczne. – zauważa Wojciech Mularski, dyrektor odpowiedzialny za sprzedaż rozwiązań HR w BPSC SA.

Na pół gwizdka

Choć firmy realizowały kosztowne wdrożenia, to jednak informatyzowały głównie obszar produkcji, finansów, logistyki i magazynowania.

– HR to dziś najsłabiej zinformatyzowany obszar w firmach, przez co mamy do czynienia z paradoksalną sytuacją. Maszyna kontrolowana przez system IT może pracować niemal na 100% swojej wydajności a człowiek wykorzystuje tylko część swojego potencjału. Często wykonuje pracę niedostosowaną do swoich kwalifikacji i umiejętności. Pracuje więc wolniej i dłużej, zwłaszcza, że zwykle rozliczany jest nie z zadań a czasu pracy – tłumaczy Wojciech Mularski.

Rynek wymusi informatyzację

Wdrażanie rozwiązań wspierających zarządzanie zasobami ludzkimi wymusi jednak sytuacja na rynku pracy. Firmy w coraz większym stopniu odczuwać będą deficyt wykwalifikowanych specjalistów. Muszą więc inwestować w narzędzia, które z jednej strony ułatwią i przyśpieszą rekrutację, z drugiej pozwolą zidentyfikować, oceniać i rozwijać talenty, które już w firmie się znajdują. Wdrożenie systemu IT to także okazja do precyzyjnego opisania wymagań na poszczególnych stanowiskach i w efekcie lepszego dostosowania pracowników do powierzanych im zadań a także do powiązania wysokości wynagrodzeń z efektywnością pracowników.

– Znając swoją rolę oraz jej wpływ na funkcjonowanie firmy w sposób naturalny wkładamy więcej zaangażowania w swoją pracę. To właśnie usprawnienie przepływu informacji dotyczących tego, co pracownik ma robić, z czego i w jaki sposób będzie rozliczony i według jakich kryteriów obiektywnie oceniany powoduje, że chce, a nie musi pracować. Motywacja, a co za tym idzie produktywność, wzrasta. – przekonuje Wojciech Mularski z BPSC.

Według raportu firmy analitycznej IDC, popyt na rozwiązania IT wspierające zarządzanie kapitałem ludzkim będzie rósł w najbliższych latach nawet o 8,2% rocznie. W 2018 r. wydatki na systemy HR mają wynieść w sumie 15,4 mld dolarów.

(MKO)

Powiązane artykuły