Zielone centra danych ułatwią korzystanie z OZE

Ostatnie tygodnie społecznej izolacji i powszechnej pracy zdalnej wskazały kluczową rolę sieci telekomunikacyjnych i centrów przetwarzania danych. Bez nich nie działałyby aplikacje, platformy społecznościowe, serwisy internetowe czy komunikatory. Wymagają one jednak dużej ilości energii – do streamingu jednego filmu na platformie Netflix potrzeba jej tyle, co do zagotowania wody na 60 filiżanek herbaty. Ponieważ wpływ centrów danych na środowisko (tzw. ślad środowiskowy) cały czas rośnie, warto zastanowić się jak można uczynić je bardziej „zielonymi”.

(Nie)mały ślad węglowy

W ciągu najbliższych dwóch lat liczba podłączonych do sieci urządzeń wyniesie 28,5 miliarda. Wpłynie to na szybką rozbudowę centrów danych. Już we wrześniu ubiegłego roku odpowiadały one za 2% zużycia energii elektrycznej na świecie. Wydaje się to niewiele, ale jest to wartość większa, niż wykorzystuje cała Wielka Brytania i Irlandia, a do 2030 r. wskaźnik ten może wzrosnąć nawet do 8%. Zdecydowana większość energii nadal pochodzi z paliw kopalnych – ropy, węgla i gazu. Microsoft zobowiązał się niedawno do zmniejszenia emisji CO2 i całkowitego usunięcia do 2050 r. śladu węglowego wyemitowanego od momentu powstania firmy. Jednak w przypadku tysięcy mniejszych centrów danych możliwości i środki na tak rozbudowane programy są bardzo ograniczone. Rozwiązaniem może być wspieranie zwiększania udziału odnawialnych źródeł energii w krajowej sieci przez sprzęt i infrastrukturę, którą takie placówki wykorzystują na co dzień – m.in. urządzenia UPS.

OZE bez ryzyka

Koszt produkcji energii odnawialnej znacznie spadł i jest często niższy niż ślad energii węglowej czy nuklearnej. Obsługa odnawialnych źródeł energii (OZE) jest jednak dla sieci wymagająca, ponieważ nie są one stabilne – nie zawsze odpowiednio mocno wieje wiatr czy świeci słońce. W minimalizowaniu ryzyka, że generowanej energii będzie zbyt mało, mogą pomóc centra danych. Nawet gdy OZE okażą się chwilowo niewydolne i nie będą nadążały za potrzebami, moc zmagazynowana w urządzeniach UPS może zrównoważyć sieć, być energetycznym „backupem”. Gdy zapotrzebowanie na energię jest wysokie, centra danych mogą też – w porozumieniu z dostawcą – przełączyć się na zasilanie UPS i w ten sposób odciążyć sieć.

Taki dwukierunkowy przepływ mocy pomógłby w regulowaniu częstotliwości i niwelowaniu nagłych zakłóceń podczas produkcji energii. Ograniczyłby też limity dotyczące procentowego udziału OZE, które może obsłużyć dana sieć i zwiększył możliwości inwestowania w odnawialne źródła energii. Centra danych zrzuciłyby łatkę energetycznych „wampirów”, a za współpracę z dostawcami energii elektrycznej mogłyby być nawet wynagradzane przez nich. Dodatkowe przychody pokryłyby koszty potrzebnej infrastruktury i sprzętu.

 

– W Polsce zarówno rynek odnawialnych źródeł energii, jak i centrów danych, jest wciąż mocno rozdrobniony i dopiero zaczyna się rozwijać. Na naszym podwórku nie ma jeszcze centrów światowych gigantów takich jak Google czy Amazon. Jednak niedługo wyczerpie się potencjał państw zachodnich jeśli chodzi o dostępność lokalizacji i infrastruktury energetycznej pod budowę centrów przetwarzania danych. Wtedy duże firmy skierują uwagę w stronę Europy Środkowo-Wschodniej. Następnie pojawią się pośrednicy, którzy wypracują umowy między zakładami energetycznymi a operatorami data center dotyczące regulowania sieci energetycznej i rynek zacznie działać płynnie. Niedawno Microsoft ogłosił, że zainwestuje miliard dolarów w rozwój Polskiej Doliny Cyfrowej, widać więc, że zmiany już się zaczynają. – przewiduje Rafał Kryk, PQ Application Manager w firmie Eaton.

MaJa

Powiązane artykuły