Zwrot w kierunku GOZ to konieczność

Wiele problemów współczesnego świata można byłoby zwięźle podsumować tak: za dużo konsumujemy i zbyt wiele cennych zasobów marnotrawimy – z wygody, lenistwa lub dlatego, że nic nas to nie kosztuje. Mówiąc wprost, rozwinięte społeczeństwa żyją dziś w epoce nadmiaru niespotykanego w historii świata. Samo w sobie nie jest to jeszcze niczym złym. Problem w tym, że rzadko – o ile w ogóle – płacimy realną cenę za to, co konsumujemy. I to będzie się musiało zmienić.

W finalnej cenie produktu nie znajdziemy bowiem kosztów rekultywacji skażonych terenów, wydatków na ponowne zalesianie wykarczowanych lasów tropikalnych czy opłat za zepsute od smogu zdrowie robotników w fabrykach. Innymi słowy, kupujemy i zużywamy zasoby naszej planety, ale niespecjalnie chętnie bierzemy na siebie konsekwencje. Zwłaszcza, jeżeli skutki naszej konsumpcji nie dotykają nas bezpośrednio, tylko uderzają w społeczności żyjące niekiedy na drugim końcu globu. Bo w końcu to ich tereny są wylesiane pod uprawy bydła dla bogatej części zachodniego świata i to w ich rzekach płyną tony plastików po produktach, które użyli, a potem wyrzucili mieszkańcy rozwiniętych krajów.

Tak nie powinno być. I coraz częściej mówi się o tym głośno, postulując daleko idące zmiany i odejście od dotychczasowego modelu gospodarczego, który przez lata oparty był na wyzysku ludności w biedniejszych krajach i niepohamowanej eksploatacji ich zasobów.

Alternatywą ma być gospodarka o obiegu zamkniętym (GOZ), czyli model, który zakłada, że raz wykorzystane surowce powinny jak najdłużej pozostać w użyciu i jedynie w ostateczności trafić na śmietnik. A to oznacza, że kluczową rolę w tym procesie odgrywać będzie recykling, ponowne wykorzystywanie produktów i przeciwdziałanie powstawaniu odpadów, czyli – mówiąc wprost – minimalizacja śmieci, których wytwarzamy i wyrzucamy coraz więcej.

Trend ten obserwujemy również w Polsce, która z wynikiem ok. 350 kg odpadów rocznie na głowę mieszkańca powoli dogania Europejską średnią (ok. 500 kg). Niestety, ten sukcesywny wzrost – choć alarmujący – nie jest jeszcze największym problemem. Gorzej, że zdecydowana większość tych odpadów nigdy nie trafia do recyklingu, tylko jest bezpowrotnie marnowana lądując na składowiskach, co jest najgorszym i najdalszym od GOZ, sposobem ich zagospodarowania.

Konsekwencje tego ponosimy wszyscy, każdego roku płacąc więcej za odpady. I to nie tylko za ich zbieranie i przetwarzanie (co leży w kompetencjach gmin), ale też w formie kar za nieosiągnięcie wymaganych poziomów recyklingu czy niepoddanie recyklingowi ton plastików (tzw. plastic tax).

— Powinniśmy patrzeć na odpady jak na zasób i aktywnie szukać możliwości ich wykorzystania. Ważne by w podejściu do odpadów postępować zgodnie z wyznaczoną hierarchią, czyli zapobiegać ich powstawaniu, przygotowywać je do ponownego użycia i poddawać recyklingowi. To co nie nadaje się do tego rodzaju zagospodarowania powinniśmy poddawać procesowi odzysku energetycznego, dzięki któremu powstaje konkurencyjne cenowo ciepło dla mieszkańców miast. Jednocześnie wykorzystując odpady jako paliwo likwidujemy problem z ich składowaniem, który jest bolączką wielu samorządów. – mówi Piotr Górnik, prezes Fortum w Polsce.

Jednym z rozwiązań, które miałoby przerwać ten negatywny trend, jest system kaucyjny na opakowania po napojach. Idea jego działania jest prosta – do ceny każdego napoju w butelce lub puszce doliczana byłaby kaucja (w wysokości np. 50 groszy), która byłaby automatycznie zwracana w momencie oddania opróżnionego opakowania do dowolnego sklepu lub specjalnego recyklomatu. Tak zbierane butelki byłyby następnie przewożone do zakładów recyklingu, a proces ich przetwarzania w nowe produkty byłby dużo prostszy, skuteczniejszy, a przez to tańszy. W Polsce trwa właśnie dyskusja nad szczegółowymi rozwiązaniami, jak ten system miałby wyglądać.

Warto jednak podkreślić, że GOZ – nazywana też często gospodarką „cyrkularną” – to nie tylko odpady. W zamysł GOZ-u wpisuje się bowiem również odpowiedzialne zarządzanie energią, wytwarzanie jej za pomocą odnawialnych źródeł, skracanie łańcuchów dostaw, lokalność, sezonowość produkcji oraz minimalizacja śladu węglowego na każdym etapie „obiegu”. Niestety, w wielu branżach GOZ wciąż jest bardziej dalekosiężnym i idealistycznym konceptem, a nie rzeczywistym modelem, który przynosiłby realne zyski i długofalowe korzyści dla wszystkich interesariuszy. Wdrożenie GOZ napotyka szereg barier, które blokują upowszechnienie się tej idei i wdrożenie jej na szerszą skalę. Powoduje to, że każdego roku tracimy miliardy ton wartościowych surowców.

— Jednym z przykładów skutecznego wdrażania koncepcji GOZ jest projekt realizowany przez McDonald’s w Polsce. Od 2019 roku marka zamyka obieg w segmencie opakowań papierowych. „Dzięki innowacyjnej technologii, którą opracowaliśmy wspólnie z polskim recyklerem, w McDonald’s jesteśmy w stanie przetworzyć opakowania papierowe z domieszką polimeru oraz zabrudzone po posiłku. Dlatego wrzucanie zużytych opakowań w restauracjach McDonald’s do frakcji papierowej jest tak ważne. Dzięki temu możemy dawać śmieciom drugie życie. – mówi Anna Borys, dyrektorka ds. korporacyjnych McDonald’s Polska._

Nigdzie indziej to marnotrawstwo nie jest bardziej widoczne, jak w sektorze rolnictwa i produkcji żywności. Według raportów organizacji FAO, co roku ponad 1,3 mld ton pełnoprawnego, wartościowego jedzenia trafia na śmietnik, a wystarczyłoby, by wykarmić ponad 2 mld ludzi. Niestety w Polsce również dokładamy swoją niechlubną cegiełkę do tego marnotrawstwa, wyrzucając ok 5 mln ton rocznie, z czego ponad 60 proc. na ostatnim etapie konsumpcyjnego łańcucha, czyli w naszych domach. Dla porównania, straty na etapie przetwórstwa wynoszą „zaledwie” ok. 15 proc, tyle samo co w sektorze handlu (100 proc. dopełniają straty w rolnictwie i na etapie transportu).

Warto przy tym pamiętać, że marnotrawstwo jedzenia to nie tylko problem moralny, ale i stricte środowiskowy.

Wystarczy wziąć pod uwagę jak wiele zasobów zostało wykorzystanych, by wytworzyć produkt, który ostatecznie nie przyniósł nikomu żadnej wartości. Najdobitniej widać to na przykładzie wody zużywanej w procesie produkcji. Jak szacuje Polska Federacja Banków Żywności, wyrzucenie przykładowej kanapki z serem to zmarnowanie ponad 100 litrów wody, która musiała zostać pobrana i wykorzystana, by wyrosło zboże i wyhodowane zostały zwierzęta produkujące nabiał. A to szczególnie duży problem, gdy dostrzeżemy, że światowe i krajowe zasoby wody pitnej kurczą się – między innymi z powodu globalnego wzrostu temperatury – w zastraszającym tempie. Powoli każda kropla staje się naprawdę cenna.

Cennym zasobem, o którym często zapominamy lub nie zdajemy sobie sprawy z jego wagi, jest czyste powietrze. Niestety, w Polsce nie należy ono do najzdrowszych w Europie, bo każdego roku dziesiątki gmin w całym kraju odnotowuje ponadnormatywne stężenia szkodliwych substancji, przede wszystkim pyłów zawieszonych, powszechnie nazywanych smogiem. Chociaż podjęto już dużo działań, by rozprawić się z nim raz, a dobrze, to wciąż ta trująca zawiesina unosi się w sezonie grzewczym nad milionami polskich domów.

Kluczową odpowiedzią na problem smogu jest poprawa jakości ogrzewania w gospodarstwach domowych.

Mowa tu o pozbyciu się przestarzałych i nieefektywnych kotłów opalanych najgorszym jakościowo węglem, ale także o ociepleniu budynków, by tego opału można było stosować jak najmniej, a wciąż utrzymywać odpowiednią temperaturę wewnątrz. Na szczęście o poprawie efektywności energetycznej mówi się już coraz więcej. Uruchomiono też dodatkowe wsparcie dla mieszkańców, którzy chcieliby poddać termomodernizacji swoje gospodarstwa domowe.

Według różnych szacunków, termomodernizacji potrzebuje nawet 3 mln domów jednorodzinnych w Polsce. Mowa tu jednak o już wybudowanych nieruchomościach. A co z tymi, które dopiero powstają lub są w planach? Dziś coraz częściej mówi się, że to właśnie energooszczędność nieruchomości będzie kluczowym parametrem – a może wręcz wymogiem? – dla inwestorów. Już dziś branża budowlana musi szukać nowych rozwiązań technicznych, by sprostać rosnącym wymaganiom środowiskowym, czyli budować przy użyciu minimalnej ilości energii, korzystać z nowoczesnych materiałów, zadbać o zasilanie z odnawialnych źródeł i zrównoważone zarządzanie wodą.

Dla wielu firm to ogromne wyzwanie, ale też niebagatelna szansa

MaJa

Powiązane artykuły