Podróże z pasją – samochodem na wakacje | Wywiad z Patrykiem Korbelem

O zamiłowaniu do podróży samochodem rodu PRL i przygotowaniach do wypraw rozmawiamy z Patrykiem Korbelem, kierowcą rajdowym, pasjonatem samochodów z „duszą” i współtwórcą bloga „Samochodem na wakacje.pl”.

Jak narodziła się Pana pasja do pojazdów z „duszą”? Mam na myśli Maluchy i pojazdy z rodowodem PRL?

Motoryzacją interesuję się od najmłodszych lat, a mały fiat był w rodzinie od samego początku. Pierwsze przejechane kilometry w życiu wiążą się właśnie z maluchem. Przed uzyskaniem prawa jazdy wraz z kumplami z osiedla dosiadaliśmy różnorakie maszyny z komunistycznym rodowodem – z tego co pamiętam były to Syreny, Zaporożec, duży Fiat i Trabant. Tak budowaliśmy doświadczenie przyszłego kierowcy, choć w nielegalny sposób. Kolejnym etapem był motorsport i proces zdobywania punktów do licencji rajdowej. Znów najwierniejszym towarzyszem tej sportowej drogi był mały fiat. Eksploatując go, stawałem się obligatoryjnie mechanikiem, poznając tajniki jego budowy i słabe punkty konstrukcji. Ta wiedza jest obecnie na wagę złota. Rajdowe rzemiosło przekłada się z kolei na rozsądek i planową jazdę.

Powrót po latach do takich konstrukcji to naturalna rzecz. Człowiek chętnie powraca do rzeczy i chwil, z którymi wiążą się miłe wspomnienia. Dlatego też z uwielbieniem podróżujemy naszym małym fiatem oraz innymi klasykami realizując pasję i spełniając marzenia.

Wielkim szczęściem w małżeństwie jest wspólna pasja. Czy w każdą podróż wyrusza Pan z rodziną?

W zasadzie tak. Rotacyjnie podróżują z nami syn i chrześniak, w zależności od kierunku jaki obieramy. Syn Jakub preferuje chłodniejsze np.: górskie kierunki, Julek (chrześniak) lubi ciepełko. W Polsce zabieramy ze sobą także naszego psiaka Puśkę. Oczywiście nie ma mowy o podróżowaniu bez pasji. Tłuc się maluchem czy nawet współczesnym autem hen daleko, wymaga wewnętrznego zaangażowania, siły i chęci przeżycia wielkiej przygody. Jeżeli w rodzinie są dwa odmienne zdania na ten temat, to nie ma mowy o wspólnym podróżowaniu. Nie ma także mowy o udawaniu – albo coś się lubi albo nie. Wiele razy słyszeliśmy opinie od uczestników rajdu Złombol i na zlotach aut klasycznych, jak trudno namówić dziewczyny, narzeczone czy żony na wyprawę samochodem bez „wygód i luksusów”. Sporo pań nie widzi możliwości spędzenia wakacji pod namiotem bez klimy i all inclusive. Na szczęście się to zmienia i trzymamy kciuki za rozwój formy turystyki rodzinnej. Wielu naszych znajomych nabywa leciwe busiki (VWT3, Żuk), przyczepki kempingowe (Niewiadów 126) i rusza z całą rodziną po przygodę w plener.

Wiele osób nie miało okazji podróżować Fiatem 126p. Ja miałam i wspominam z sentymentem. Ile lat ma Państwa samochód i co jest w nim tak wyjątkowego?

Nasz maluch ma dopiero 21 lat 🙂 więc jest jeszcze bardzo młody. Nie łapie się jeszcze na zabytkowe tablice, nastąpi to dopiero za 4 lata. Najpiękniejsza w nim jest jego spartańska konstrukcja i nieprzewidywalna dusza. Wyjeżdżając w trasę nigdy nie mamy pewności czy nie zaskoczy nas jakąś awarią. Oczywiście staramy się aby stan techniczny był na wysokim poziomie, ale jak pamiętamy, maluchy potrafiły się zepsuć tuż za bramą Polmozbytu!

Jazda tym samochodem to stan umysłu. Można delektować się przejażdżką. Zazwyczaj widzimy więcej niż przemieszczając się współczesnym samochodem. W maluchu włącza się tryb slow life i to jest fajne. Maluch staje się naszym przyjacielem, jadąc czujemy razem z nim każdy fragment drogi, każdą nierówność czy podjazd. Czuć także buchające gorąco w środku lata. To małe autko staje się przedłużeniem nas samych. Jadąc powoli dopiero widać pędzących ludzi, w swoich szybkich samochodach, ten ich pośpiech i gonitwę nie wiadomo za czym. To chore.

Prowadzi Pan z żoną bloga „Samochodem na wakacje.pl”, czy piszecie o danej wyprawie głównie w trakcie czy już po jej zakończeniu?

Przebieg danej podróży staramy się relacjonować na bieżąco publikując w mediach społecznościowych. Są to przeważnie zdjęcia, filmiki i krótki tekst opisujący konkretne miejsce, wydarzenie czy sytuację. Zależy nam na tym, aby materiały dostępne na naszym blogu były przygotowane w profesjonalny sposób. Dlatego powstają głównie po powrocie do domu. Pisząc czerpiemy wiedzę z różnych źródeł, tworząc finalnie merytorycznie dopracowany tekst. Tak samo powstają filmy na YouTube. Głównie skupiamy się na rozmowach z lokalsami, książkach, magazynach, grupach internetowych, YouTube oraz stronach tematycznych w Internecie. Ostatnio nawet stworzyliśmy podcast o tegorocznych wakacjach, w którym udział wzięli popularni podróżnicy – blogerzy oraz pisarz Grzegorz Kapla – autor książek o podróżowaniu.

Link do podcastu: TUTAJ.

Informacje na blogu są obszerne, to blog podróżniczo-historyczny. Czy oboje lubicie również wiedzieć więcej o odwiedzanych miejscach?

Nie chcemy pisać krótkich wzmianek o odwiedzanych miejscach i spotkanych ludziach. Takich materiałów jest od zatrzęsienia w Internecie. My chcemy udostępnić czytelnikowi czy też widzowi treści bogate w wiedzę, historię i praktyczne porady. Staramy się w całości przedstawić dany temat, bez konieczności skakania z linku na link i szukania informacji, bo to jest często męczące. Na etapie planowania podróży przeglądamy dostępne materiały o danym miejscu, o jego mieszkańcach i sytuacji gospodarczej, a także politycznej. Staramy się ruszać w drogę będąc wyposażonym w odpowiednią wiedzę. Zdarzyło się, że musieliśmy studiować tematykę ruchów społecznych i ich przyczynę – tak było chociażby, kiedy wybraliśmy się do Grecji, w której rozpoczęły się zamieszki obywatelskie wywołane następstwem kryzysu finansowego. Kolejny raz, to wizyta w Tbilisi, w której trwała rzekoma batalia mieszkańców na gruziński parlament. Śledziliśmy wówczas wydarzenia w całej Gruzji, żeby nie wpakować się przypadkiem w jakąś zawieruchę.

Podsumowując: wybierając się w dowolne miejsce, w Polsce czy na świecie, powinniście co najmniej zaznajomić się z sytuacją, jaka jest tam obecnie oraz złapać najważniejsze wątki religijno-historyczno-społeczne z danego miejsca oraz panujące tam zwyczaje. Nie wyobrażam sobie wizyty w Mostarze, w Sarajewie bez wiedzy historycznej i znajomości relacji między ich mieszkańcami. Albo podania, na granicy Izraela, celu podróży – zwiedzanie Palestyny – co może wpłynąć na decyzję pogranicznika o odesłaniu nas do domu. Oczywiście, w drugim przypadku, lekko wyolbrzymiam sytuację, jednak zawsze powinniście być ubrani w odpowiednią wiedzę zanim wyjedziecie w drogę.

Podkreślają Państwo na blogu również jak ważni są spotkani ludzie. Czy jest takie spotkanie na trasie, które wspomina Pan do dzisiaj?

Pewnie, że tak! Do tej pory trafialiśmy na dobrych ludzi i mam nadzieję, że tak pozostanie. Gruzja to szereg spotkanych ludzi, w różnych okolicznościach, ale zawsze pozytywnie nastawionych do nas. Autentyczność zawsze wychodzi przy kielichu – gruzińska supra otwiera wszystkim biesiadnikom umysł i serce. Na Sycylii awarii uległ maluch i musieliśmy zawitać u miejscowego mechanika, którego nazwaliśmy „zaraz się zrobi”. Spawanie tłumika zajęło mu jedyne 5 godzin!, ale za to poznaliśmy jego całą rodzinę oraz sycylijski temperament mieszkańców 🙂 Warty wspomnienia był postój we włoskiej części Alp – na trasie do przełęczy „królowej alpejskich tras” Stelvio – gdzie zostaliśmy osaczeni przez włoskich turystów, dla których maluch stał się odkryciem jakiejś nowej materii! Jak małpki w zoo, byliśmy fotografowani i przestawiani z jednej strony auta na drugą. Ciekawą akcję przeżyliśmy w drodze do Kairu i w nim samym. Nad ranem, w zasadzie było jeszcze ciemno, na obrzeżach Kairu wszedłem do kibelka przy drodze. Do środka prowadziło tylko jedno wejście, wewnątrz nie było nikogo. Po krótkiej chwili w przejściu pojawił się gość z karabinkiem w ręku, tarasując jedyną drogę ucieczki. Co by Pani zrobiła na moim miejscu? Druga akcja miała miejsce w centrum Kairu. Młody Egipcjanin próbował zeswatać mnie ze swoją siostrą, którą wg jego planu miałem zabrać do Polski! Dyskusja nie różniła się znacząco od handlowej na bazarze – jesteś u mnie, targuj się i kup 🙂

W Polsce, na spotkaniu podróżników National Geographic w Zielonej Górze, spotkaliśmy naszego kosmonautę Mirka Hermaszewskiego. Spodobał mu się nasz psiak i przystanął chwilę na pogawędkę – okazało się, że ma takiego samego i nawet zażartowałem, że pewnie dał mu na imię Łajka!

Ciekawym przeżyciem jest rozmowa z cypryjskimi Grekami oraz cypryjskimi Turkami. Ktoś kto interesuje się historią i konfliktami na świecie, na pewno nie będzie zawiedziony – w zasadzie to ostatni kraj w Europie podzielony murem! Każdy człowiek to w zasadzie inna historia. Warunkiem poznania innych ludzi jest po prostu wyjście do nich – to warunek konieczny. Dany kraj najlepiej poznasz rozmawiając z jego mieszkańcami.

Biorą Państwo udział w akcjach charytatywnych, jak np. Złombol. O czym trzeba pamiętać przygotowując się do takiego rajdu?

Staramy się pomagać innym ludziom na tyle na ile możemy. Chętnie angażujemy się w inicjatywy naszych znajomych i ludzi, do których mamy zaufanie. Dwa lata z rzędu wzięliśmy udział w rajdzie charytatywnym Złombol, w tym roku wspomogliśmy akcję ludzi z Oldtimer Chojnów, wzięliśmy także udział w licytacji przejazdu z nami w rajdzie samochodowym dla Tosi i Frania w Oławie, zorganizowaliśmy drobną zbiórkę pieniędzy dla bezpańskich kundelków. Co roku bierzemy udział w Moto Orkiestrze WOŚP i wozimy chętnych darczyńców. Do końca roku pewnie wesprzemy jakąś jeszcze inicjatywę.

Jeśli chodzi o Złombola, to jest to rajd o najwyższym stopniu trudności dla samochodów rodem z demoludów. Po pierwsze, długość trasy do pokonania zawiesza bardzo wysoko poprzeczkę. Do pokonania jest dystans kilku tysięcy kilometrów, co mocno nadwyręża załogę oraz konstrukcję pojazdu. Po drugie, każdy uczestnik zobowiązany jest do wsparcia fundacji, z którą współpracuje organizator Złombola. Minimalna wpłata to 2 tys. zł, jednak każdy stara się zebrać jak najwięcej od darczyńców w zamian za reklamę na samochodzie. Do tego dochodzi fakt posiadania własnego budżetu na paliwo, oleje, winiety, kempingi, jedzenie oraz ubezpieczenie. Po trzecie, auto musi zostać perfekcyjnie przygotowane pod kątem technicznym. Nikt nie chciałby stanąć przy drodze np.: w Stambule czy w Palermo. Po czwarte, trzeba posiadać odpowiedni sprzęt podróżniczy, który uda się wcisnąć do auta z rana i wyjąć wieczorem. Mam na myśli namiot, karimaty, śpiwory, stolik, kuchenkę gazową, szybkoschnące ręczniki itp. To tak pokrótce. Najważniejszą ideą przewodnią Złombola jest pomoc dzieciom z domów dziecka. Kwota, którą udaje się zebrać, jest z roku na rok coraz wyższa i przekroczyła już ponad 1 milion złotych! Dla uczestników to także niesamowita przygoda i pokonanie własnych słabości. Udział w tej imprezie to także pokaz własnej odwagi. Namawiam wszystkich do zakupu klasyka z PRL i udziału w najbliższym Złombolu, który w przyszłym roku zawita do Turcji!

Jak często wyjeżdżają Państwo samochodem w podróż po kraju, za granicę?

Staramy się jak najczęściej 🙂 Wszystko zależy od czasu – a pracujemy na etatach i często go brakuje – oraz finansów. Nawet najtańsza podróż swoje kosztuje. Na chwilę obecną wygląda to tak, że raz w roku organizujemy „dużą” podróż, taką dwutygodniową np.: objazd Gruzji czy Toskanii i kilkanaście mniejszych wycieczek, najczęściej weekendowych po Polsce lub bliskiej zagranicy np.: atrakcje Dolnego Śląska, lubuskie, Świnoujście czy pobliski Berlin, Praga lub Drezno. Atrakcji i kierunków przybywa z roku na rok, więc mamy co robić. Z każdej wyprawy realizujemy materiał na naszego bloga oraz do mediów społecznościowych.

Obecna sytuacja epidemiologiczna stawia przed nami spore wyzwania. Jak dogadywać się spędzając ze sobą dużo czasu, jak Państwo w podróży maluchem?

Hehe, słynne rozstania w trakcie epidemii! Takie sytuacje wskazują tylko na fikcję samego związku i brak podstawowej wiedzy o swoim partnerze. Jeżeli dwie osoby nie mogą dłużej przebywać w swojej obecności, to jak mają razem funkcjonować? Najlepsza w rodzinie jest wspólna pasja, bo to najlepiej spaja. Można zacząć od wchodzenia na górki i zbierania pieczątek za zdobycie szczytu do specjalnej książeczki. Obok nas mamy, na dzień dobry, trzy punkty do ogarnięcia – Borowa, Chełmiec i Wielka Sowa – to tak z rękawa. Znamy całe rodziny, które się tym ekscytują i razem tworzą siatkę celów do zrealizowania, planują zakup obuwia, kijków do trekingu itp. Wieczorami można pooglądać wspólnie filmiki tematyczne na YouTube czy poczytać książkę. Nie ma zatem znaczenia czy przebywa się na hali do koszykówki czy w małym i ciasnym maluchu. Jak jest pasja, wspólny cel i plany na przyszłość, to będzie dobrze. Warunkiem tego musi być autentyczność a nie udawanie. Poza tym jadąc wolno samochodem można sporo zobaczyć, szczególnie w nowych miejscach wiele rzeczy zachwyca.

Podróż samochodem to wyzwanie logistyczne i praca zespołowa. Kto za co odpowiada w takiej wyprawie?

To prawda. Każda podróż to swoiste wyzwanie, wynikające głównie z faktu różnorodności miejsc do których zmierzamy. Już na etapie planowania trzeba ogarnąć wiedzę o przejeżdżanych krajach, o ich mieszkańcach, kulturze, religii oraz zwyczajach. Nawet jak jest to kraj w sąsiedztwie Polski. Ja odpowiadam za przygotowanie auta i logistykę. Planuję cały przejazd wraz z harmonogramem czasowym. Wyznaczam miejsca noclegowe na trasie i stacje paliw – dla czytelników mamy bonusa na rezerwację noclegu przez Airbnb https://www.samochodemnawakacje.pl/about/rezerwuj-swoj-pobyt-z-nami/. Organizuję części zamienne w razie awarii oraz przygotowuję mapy i nawigacje. Kiedy jedziemy poza UE, to ogarniam kwestię telefonów komórkowych – kartę SIM oraz Internet. Załatwiam także niezbędne ubezpieczenia.

Magda planuje zakupy i wyżywienie, a także rzeczy, które musimy ze sobą zabrać. Organizuje również literaturę tematyczną. Wspólnie planujemy miejsca do których planujemy dotrzeć – czasem jest ich więcej niż mamy czasu… .

Jakie są Państwa plany podróżnicze? Wiele osób obecnie rezygnuje z wyjazdu lub planuje odpoczynek w kraju. Czy epidemia zmieniła Państwa harmonogram?

Jak większości ludzi, tak i nam, wirus pokrzyżował najbliższe plany podróżnicze i wakacyjne. Mieliśmy w tym roku zorganizowany wyjazd budżetowy na Ukrainę do Odessy. Stamtąd mieliśmy odwiedzić Nadniestrze i poczuć ducha kraju, którego oficjalnie nie ma – tak w dużym skrócie. Nadniestrze nie jest uznawane na arenie międzynarodowej jako kraj, tylko figuruje jako zbuntowany obszar Mołdawii. Następnie krótki wypad do Lwowa śladami przodków – może się uda, teraz nie wiemy. W planie był także lot do Lwowa, z którego pociągiem mielibyśmy dojechać do leczniczego Truskawca ze słynną na wschodzie wodą Naftusią – taki wypad do sanatorium – przecież mamy już swój wiek 😉 Truskawiec to najsłynniejszy przedwojenny Polski kurort, dziś administrowany przez stronę Ukraińską.

Podróżniczy kalendarz zawiera także ambitną wyprawę maluchem dookoła Islandii – chcemy nim objechać wyspę. To byłoby spore wydarzenie. Szukamy partnerów do tej podróży, głównie zależy nam na ogarnięciu logistyki i jej kosztów– utrzymujemy kontakt z jedną ze specjalistycznych firm w Polsce, która może nam dostarczyć auto w kontenerze do Reykjavíku. Alternatywą jest trasa przez duński port i rejs promem. Zahaczamy wówczas przez Wyspy Owcze, a sam rejs trwa 3 dni w jedną stronę! Będziemy także rozmawiać z naszym LOT-em o transporcie cargo. Nawiązaliśmy także kontakt z ludźmi od promocji Islandii i bardzo spodobał im się nasz pomysł. Islandczycy zadeklarowali pomoc po dotarciu na miejsce. Miłym akcentem były komentarze ze strony naszych rodaków zamieszkujących wyspę – pojawiła się nawet chęć pomocy mechanika w razie awarii. To miłe i budujące. Planowany budżet wyprawy to 10 tys. złotych.

Jeśli chciałbyś wspomóc naszą wyprawę finansowo lub logistycznie przewożąc malucha na Islandię w zamian za reklamę na naszym maluchu, ubraniach i w Internecie – serdecznie zapraszamy do kontaktu na adres emailowy: patryk@samochodemnawakacje.pl

Każdego kto chciałby wesprzeć nas symbolicznie zapraszamy do odwiedzenia naszego profilu na serwisie dla patronów https://patronite.pl/Samochodemnawakacje_pl i wsparcia nas symboliczną wpłatą 5 złotych, która pomnożona razy x Patronów może osiągnąć kwotę pozwalającą zrealizować wyznaczone cele. Dziękujemy! 🙂

Z pozostałych planów – zbieramy materiał do książek, które chcielibyśmy w najbliższym czasie wydać: 1. O podróżowaniu samochodem – cała nasza wiedza w tym temacie + reportaże z naszych podróży oraz inspiracje podróżnicze dla Was 2. Podróże po Dolnym Śląsku dla całej rodziny. Trzymamy kciuki oby się udało!

Dziękujemy za rozmowę i zapraszamy na naszego bloga www.samochodemnawakacje.pl oraz media społecznościowe:

https://www.facebook.com/bycaronvacation/

https://www.youtube.com/patrykkorbel

grupa dyskusyjna https://www.facebook.com/groups/bycaronvacation/

https://patronite.pl/Samochodemnawakacje_pl.

Ja również dziękuję za rozmowę i życzę bezpiecznej drogi, wspaniałych podróży.

Małgorzata Jakubów

Powiązane artykuły